|   Jan Wajrach od 2000r. mieszka w Dylakach,  podopolskiej wsi, w w odbudowanym przez siebie wiejskiej zagrodzie. Tu ma swoją pracownię, mieszkanie, dużą część domu wraz z  żoną przygotował jako agroturystyczny wypoczynek dla turystycznych gości.... "Uroczysko". "Miejsce na ziemi":Dylaki to maleńka,  podopolska wieś. Położona jest 25km na północny-wschód od Opola. Jest to  miejsce na krawędzi leśnych odmętów towarzyszących jezioru Turawskiemu (do  którego jest stąd 3km). Dylaki leża na szlaku drewnianych kościółków, wielkiej  atrakcji turystycznej regionu.
 "Do Dylaków przyjechaliśmy  z Opola w roku 2000. Sprzedaliśmy nasze opolskie mieszkanie i rozpoczęliśmy  poszukiwania zamiennika. Przy decyzji o wyborze miejsca i domu priorytetem było  położenie geograficzne i możliwość stworzenia miejsca pracy twórczej dla mnie.  Żona w pełni akceptowała takie rozłożenie akcentów w naszych eksploracyjnych  wędrówkach.W końcu w Dylakach kupiliśmy  wiejski dom z początku lat 60-tych w stanie "do remontu". O dziwo - pomimo  swojej współczesnej proweniencji był on utrzymany w stylistyce opolskich wsi.
 Jego remont planowaliśmy  na około 6 miesięcy. Trwają, w różnym nasileniu, do dzisiaj.
 Po zakupie domu remonty rozpocząłem  nie od mieszkania, a od przebudowy istniejących już  pomieszczeń inwentarskich: przerobiłem je na  obszerną, wygodną pracownię rzeźbiarską, połączoną z szopą i mieszkaniem  niezależnym wejściem. Duże okna dostarczają tu naturalnego, rozproszonego  światła wprost na stojący tuż przy nim warsztat. Jest ty mnóstwo przestrzeni,  jako ze dach znajduje się kilka metrów nad głową. Nic nie krępuje wzroku  ogarniającego przestrzeń i myśli planujących wydobycie z kloców drewna  przyszłych form. Wspólnie z żoną, powoli przekształcaliśmy  dom (remonty i przeróbki) na "własny obraz" - stawał się on powoli naszym miejscem  na ziemi;  jednocześnie nieśmiało  nabierał cech celu dla wycieczkowiczów. A było to tak:Remont trwał nie 6 miesięcy,  a 6 lat. W trakcie tego "procesu" odwiedzały nas tłumy naszych znajomych, przyjaciół  i osób "przypadkowych" - przejeżdżających przez okolice w poszukiwaniu noclegi,  grzybów, lasu. Byliśmy zaskoczeni tym, że to miejsce przyciągało jak magnes!!!
 Dość szybko okazało się,  że odwiedzający nas zaprzyjaźnieni artyści znajdują tutaj doskonały klimat dla  własnej twórczości. Właśnie artyści dość szybko wymusili na nas stworzenie  miejsca do twórczej pracy również dla nich. Sami twierdzili o magii miejsca i  jego magnetyźmie. Musieliśmy zatem zadbać o pokoje gościnne dla nich.
 Ostatecznie powstało ich  pięć. Przy okazji okazało się, ze nasze położenie i standard pokoi spełnia  warunki gospodarstwa agroturystycznego. Zatem - postanowiliśmy stać się  miejscem wypoczynku dla agroturystycznych wędrowców ze świata.
 Prekursorką działań  agroturystycznych była moja babcia: w 1945r. w Krasnymstawie wysadzono most.  Tuż po wojnie do jego odbudowy przyjeżdżają z Warszawy robotnicy, którzy właśnie  u niej wynajmują pokoje. Była to zresztą osoba szalenie na owe czasy jeszcze  przed wojną skończyła szkołę krawiecka, co jak na warunki przedwojennej wsi  stawiało ją w rzędzie osób wykształconych.
 Dwa lata temu z Warszawy  przyjechał w tamto miejsce pewien sędziwy staruszek. Był to jeden z ówczesnych   lokatorów - budowlańców. Na miejscu przyjęły go wnuki babci - spotkanie przekształciło  się w nostalgiczne wspomnienia, pełne wzruszeń i sentymentów.
 I tak dom powoli z mieszkania  i pracowni TYLKO DLA NAS przekształcał się w miejsce do spotkań twórczych, z  czasem za  w gospodarstwo agroturystyczne. OD trzech lat mieszkają u nas  goście z całej Europy, wielu z nich wraca systematycznie do nas na łikendowe  pobytu, dłuższe wakacje zdarzają się oczywiście latem i jesienią, w okresie  wysypu grzybów.
 4 lata temu postanowiliśmy  w jednym miejscu i czasie zgromadzić w naszym domu tych wszystkich artystów, którzy  odwiedzają nas w sposób "nieskoordynowany". Podjęliśmy się organizacji imprezy  nazwanej Plenerami Twórczymi w Dylakach. Chcieliśmy, aby zgromadzeniu tu na  okres kilkunastu dni twórcy pracowali nad swoimi dziełami i przebywali ze sobą:  uznaliśmy ze da to doskonały impuls do pracy i rozwoju twórczości wszystkich  uczestników. I tak tez się stało.
 Pierwszy plener odbył się  w domu, w którym na piętrze nie było jeszcze podłóg (a przecież na piętrze właśnie  znajdować się miały ich sypialnie i "dyskusyjny living room": wszędzie leżały  spryzmowane deski, na których suszyła się cebula. Obok pryzm cebuli mościły się  pryzmy dachówek. Salon powstał więc przez wydzielenie z tego rozgardiaszu  klarownej, spokojnej przestrzeni za pomocą rozwieszonych zasłon. I tak z  strychowego bałaganu wyłoniliśmy miejsce, w którym wieczornym dyskusjom  oddawało się pięciu rzeźbiarzy - m. in. Wit Pichurski, Henryk Korbański, Jan  Szelwach.  Pierwszy, niejako testowy  plener trwał 2 tygodnie. Jego organizatorem wspierającym nas była sekcja rzeźby  Związku Polskich Artystów Plastyków. Owocem pobytu kilku rzeźbiarzy w jednym miejscu i  czasie było ponad 20 rzeźb w drewnie..
 Z perspektywy czasu  uznajże to znajomi artyści przesądzili o przyszłym charakterze naszego domu. Na  strychu stopniowo budowaliśmy kolejne pokoje gościnne, tworzyliśmy ciepłe wnętrze  w jego części wspólnej zachęcające do wspólnego przebywania, upraszczaliśmy  przestrzeń, by uzyskać jej jednorodny, inspirujący charakter.
 Pierwszy plener w roku  2002 momentalnie stał się nowa świecka tradycją. Środowisko uznało konieczność  odbycia się kolejnych plenerów za rzecz oczywista, i tak - nolens volens - wymuszono  na nas w kolejnych latach organizacje następnych plenerów.Do dzisiaj  zorganizowaliśmy osiem dylackich artystycznych spotkań plenerowych: siedem z  nich to plenery rzeźbiarskie, jeden zaś - malarski.
 Na przedostatnim plenerze (2007) gościliśmy już kilkunastu twórców. Wernisaż kończący plener  zgromadził ponad 100 osób związanych ze środowiskami twórczymi Polski i  zagranicy, chór męski z Ozimka, telewizję opolską, przedstawiciela Urzędu  Miejskiego w Opolu i mnóstwo gości niezwiązanych ze środowiskiem a ciekawych  wystawionych prac.
 Wydaje się nam, ze twórcy cenią  sobie pracę w warunkach zaproponowanych w czasie plenerów: wielu z nich stawia  się na kolejne edycje kolejnych dylackich spotkań. Stałymi twórczymi gośćmi są m.in.  prof. Marian Molenda, prof. Leon Podsiadły, Eulalia  Złotnicka,
              prof. Andrzej Basaj,  czy Grażyna Szymała-Wołyńska. Coraz liczniej biorą w nich udział artyści  z zagranicy
 Wielu z nich przyjeżdża do  nas poza zorganizowanymi plenerami pracować nad swoimi rzeźbami i obrazami - bo  tu znajdują klimat twórczy.
 WARSZTATY TWÓRCZE:Prócz obszernej formy  plenerów spotykamy się w Dylakach na trzydniowych Warsztatach Twórczych; z tej  szybkiej, skoncentrowanej formuły korzystali dotąd Teresa Biernacka, Bolesław  Polnar, Marian Molenda, Aleksandra Kuper, Krzysztof Czernik, Zygmunt Lipok i  prof. Dzik (tutaj właśnie pracował nad makietami żywicowymi dla krasiejowskiego  parku dinozaurów).
 
 Dla ludzi twórczych drzwi  dla kolejnych wernisaży są zawsze otwarte: na przykład ostatnio zapowiedzieli  się u nas słowaccy kowale artystyczni i niemieccy filcownicy."
 Więcej o domu, Dylakach i okolicy na stronie "Uroczysko"  Jan Wajrach - praca |